Minął już rok i dziewięć miesięcy odkąd odebrano mi Pearl. Jej malutkie dłonie już nigdy nie poczują mojej zimnej skóry, jej słodkie usta już nigdy nie złożą pocałunku na moim policzku. Co prawda na początku jej nie chciałam na myśl, że w tak młodym wieku miałabym dziecko przerażała mnie. Małe dzieciaczki są słodkie, ale ja mam szkołę i nikogo oprócz mnie do pomocy nie ma.
Siedziałam zapłakana w hallu hotelu "LaBruchete" z wzrokiem wbitym w książkę telefoniczną. Połowa skórzanej kanapy zalana była moimi łzami, a chusteczki porozrzucane były dookoła. Był to drogi hotel więc została mi mi już zwrócona uwaga , jednak dla mnie ważniejsza była Pe. Musiałam wyglądać koszmarnie gdyż nie raz jakiś przechodzeń podchodził do mnie i pytał "Czy jest okej?" tylko, że gówno nic nie jest okej. Raz była to zamożna francuzka, drugi raz był to mały Włoch, zaś trzeci raz, który najbardziej pamiętam był to czarnowłosy mulat. Zatrzymał się przede mną i kucnął ścierając pojedyńczą łzę z policzka. Nic nie powiedział tylko delikatnie się uśmiechnął i uniósł prawą brew zabierając równocześnie książkę telefoniczną.
- Jerome Toler. - wybełkotałam ścierając rozmazany tusz.
Nieznajomy chwilę kartkował książkę, ja pewnie zrobiłabym tak samo jednak nie mogłam się w ogóle pozbierać bez mojej Pe życie nie było takie samo - było gorsze. Nagle na moich kolanach spoczywała książka z odpowiednią stroną i zakreślonym nazwiskiem - trafił bezbłędnie.
- Dzi..ęk...uj...e.. - wyjęczałam przepisując numer na komórkę.
- Następnym razem radziłbym nie zawracać sobie głowy takim idiotą. - odparł arogancko i skierował się ku drzwiom wyjściowym.
Niech szlak trafi mojego wybawcę niech go samochód przejedzie, albo kto z nożem go napadnie. Niby to on pokazał mi nowy numer Jer, ale bez chamstwa się nie obyło. Kurde, co ja gadam ja przeklinam mojego wybawcę chyba jestem już chora na rozum. Zapomniałam, że już dawno się połączyłam, w słuchawce rozbrzmiewał zdenerwowany głos mojego eks. Jego barwa dla mnie była taka kojąca i uspokajająca, gdybym mogła to bym do niego wróciła. Zastanawiałam się czy coś powiedzieć, jednak jeszcze nie teraz nie jestem gotowa by z nim rozmawiać. Rozłączyłam się i zapisałam numer, a książkę odniosłam do recepcji. Chwytając moją torbę skierowałam się w stronę schodów dzięki, którym potem znalazłam się na wyznaczonym piętrze. Ściany były tutaj naprawdę śliczne takie białe z namalowanymi kremowymi wzorami i portretami właścicieli. Mijałam kolejno drzwi pracowników, drzwi zamożnych ludzi aż natrafiłam na dział osób mało sławnych. Teraz powinno paść pytanie, dlaczego jestem w tym dziale? Otóż nadal pracuję jako popularna dziennikarka to, że muszę odzyskać córkę oznacza też to, że ja muszę się utrzymać. Włożyłam do zamek klucz i przekręciłam go równocześnie naciskając klamkę. Wnętrze apartamentu było posprzątane a na łóżku leżały listy od razu rzuciłam się na białą pościel i chwyciłam wiadomości. Czynsz, Jerome, rodzice, praca, hotel. Zaczęłam od czynszu według tej korespondencji jestem temu hotelowi winna 950 euro za ostatnie cztery dni. Potem Jerome wysłał mi kolejne pieniądze "za małą" właśnie za te pieniądze opłacałam apartament. Rodzice jak zwykle piszą co u mnie i znowu będzie ten sam list pod tytułem "Gówno!". Praca jestem winna magazynowi sporą sumkę artykułów i zdjęć z działu sportu, gwiazd i newsów. Inaczej mówiąc jestem zawalona pracą jeszcze Pearl. Powinnam zabrać się za robotę, jednak najpierw sprawdzę jeszcze ostatni list. Dowiedziałam się, że jest podobno organizowany bal przebierańców w sali konferencyjnej dzisiaj. Na pewno się wybiorę trochę zabawy dobrze mi zrobi. Wstałam powoli z łóżka i skierowałam się do łazienki gdzie poprawiłam detale w makijażu i założyłam swój strój. W lustrze moje odbicie prezentowało się zgrabnie i seksownie czyli tak jak chciałam wyglądać. Wiedziałam, że na tej imprezie będą same sławy więc też będą paparazzi zrobią mi kilka zdjęć, Jerome ujrzy je w gazecie i będzie zazdrosny. Kurde, co on myśli, że będę przez całe życie smutna i będę ryczeć? No może trochę, ale nie dzisiaj przynajmniej mam do niego numer telefonu to już postęp. Wyszłam z łazienki pawie gotowa została mi jeszcze maska zatem otworzyłam wielką szafę i znalazłam śliczną czerwoną. Okręciłam się według własnej osi i uznałam, że wyglądam wystarczająco pięknie. Ruszyłam w stronę drzwi zabierając po drodze torebkę. Korytarze były zapełnione elegancko wyglądającymi paniami w długich lub krótkich, kolorowych lub szarych sukienkach. Moje kąciki ust same powędrowały ku górze, wmieszałam się w tłum i dołączyłam do schodzących do sali konferencyjnej. Sala konferencyjna wyglądała olśniewająco, czerwone ściany i biała podłoga nadawały pomieszczeniu elegancji. Natomiast na ścianie przy wejściu witały gości starodawne maski i wysoki brunet w obcisłym garniturze. Dokładnie rozejrzałam się po pokoju pierwszy raz byłam na takim przyjęciu, tak ekskluzywnym i drogim. Po ominięciu bruneta skierowałam się na środek sali by wszystko dokładnie obejrzeć jednak nie był to najlepszy pomysł gdyż od razu wpadłam w wir tańczących osób. Natrafiłam na starszą kobietę w różowej sukience do ziemi a potem wpadłam w ramiona czarnowłosego mulata. Dostałam De Ja Vu podobnego chłopaka widziałam dzisiaj w hallu, ale to nie może być ten tamten zachował się mile jednak potem arogancko. Moje rozmyślenia przerwał zmysłowy obrót i ponowne wylądowanie w ramionach nieznajomego. Tylko, że tym razem mogłam dostrzec jego kawowe tęczówki i śliczny uśmiech prawdopodobnie skierowany do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i skierowałam wzrok na zakochaną parę tańczącą obok nas. Wyglądali tak szczęśliwie jak ja wcześniej z Jerome. Nie mogę teraz o tym myśleć to nie pora. O! Paparazzi robią nam zdjęcie, kurde uśmiech, błysk w oczach i seksowna poza. Na szczęście zrobili to przeklęte zdjęcie i zniknęli w tłumie kiedy mulat delikatnie mnie do siebie przybliżył. Jego zapach perfum był taki sam jak Jerome. Nie wytrzymam wszystko jest takie same po prostu nie mogę być szczęśliwa. Chłopak chciał coś powiedzieć, jednak ja uroniłam łzę i szybkim krokiem opuściłam parkiet. Zatrzymałam się dopiero przy małym stoliku z białym obrusem, na którym było jedzenie i picie. Bez wahania chwyciłam szklankę i wlałam sobie pączu. Zamoczyłam wargi w ciepłej cieczy i wolno wciągałam ją do gardła by się nie zakrztusić przy upuście emocji. Mój makijaż był delikatnie rozmazany jednak przez tą maskę nie było niczego widać więc nie musiałam zwracać na siebie uwagi. Chciałam opuścić to pomieszczenie, ale drogę zagrodził mi mój eks partner od tańca, na jego twarzy widać było zdziwienie i radość, że zapewne wreszcie mnie znalazł. Gdyby nie ta jego maska to chyba porwałabym go na parkiet i przy najbliższej okazji ucałowała. Teraz przypomniało mi się, że to był ten przystojniak z hallu więc przynajmniej wiedziałam jak on wygląda. Ale on chyba mnie nie poznał? Chwyciłam go za rękę i skierowałam się ku drzwiom nie protestował, chyba mu się nawet podobało. Na zewnątrz dotknęłam jego czarnej maski w celu rzucenia jej na podłogę i wpiciu się w jego kształtne usta lecz on miał inne zamiary. To on dotknął swoimi opuszkami palców mojej czerwonej maski, pewnie w takim samym celu. Jednak moja dłoń zdjęła jego z mojej twarzy, chłopak natychmiast posmutniał, a ja by go rozweselić po prostu zdjęłam jego maskę i ujrzałam te śliczne oczy. Gdy chciał zrobić to samo co ja, wycofałam się do tyłu i zaczęłam biec po schodach na górę. Jak się odwróciłam w przerwie od biegania ujrzałam jego gnającego za mną na sam szczyt. Ale za nim był ktoś jeszcze właściwie kilka ktosiów jeszcze. A byli to paparazzi, ale dlaczego gonili nas? Wsłuchałam się w ich krzyki i odróżniłam tylko pojedyncze słowa takie jak Zayn, One Direction, Stój, Odpowiedz. Dopiero teraz do mnie dotarło, że to nie był zwyczajny chłopak to był członek zespołu One Direction jak ja kurde mogłam go nie poznać, przecież on jest bardzo sławny no tak, ale ja nie oglądam telewizji ani nie czytam gazet. Momentalnie przyśpieszyłam tempa, ale poczułam silny uścisk na moim prawym barku. Gdy się odwróciłam ujrzałam nieznajomego znaczy znajomego, który tylko zaczął ciągnąć mnie przed siebie teraz oboje równo biegliśmy po najwyższym piętrze hotelu a za nami paparazzi. W końcu Zayn gwałtownie wciągnął mnie w ślepy zaułek, który prowadził na dach, nie wiedziałam co zamierza zrobić jednak coś przeszło mi przez myśl. Zostałam pociągnięta w stronę drabiny na dach, a potem tylko znalazłam się na zewnątrz. Granatowe niebo pełne było gwiazd, a ludzie na dole wydawali się tacy mali, widok na okolicę był nieziemski. Poczułam jego oddech na mojej szyi, zamknęłam tylko oczy i zatraciłam się w jego ciepłych wargach na moim karku. Całował mnie po szyi, po ustach i po twarzy, natomiast ja tylko patrzyłam na tę scenę i od czasu do czasu to ja składałam swoje pocałunki na jego wargach. Ocknęłam się dopiero po około godzinie, dostrzegłam, że jestem na dachu i całuję się z gwiazdą i jednocześnie nieznajomym, chwilę on nie wiedział kim jestem! Od razu odepchnęłam go od siebie i zeszłam po drabinie na ostatnie piętro po czym pobiegłam do mojego pokoju. Chyba mnie nie gonił, ponieważ w ogóle go nie słyszałam tylko jak zamykałam drzwi usłyszałam ciche kroki, ale to pewnie zwyczajni ludzie lub paparazzi. Zsunęłam się po framudze drzwi jednocześnie zdejmując maskę i szpilki, moje nogi lekko
spuchły a twarz była cała czerwona nie wspomnę już o szyi i karku jego dotyk był taki przyjemny lecz sprawiał mi także ból. Ból fizyczny nie psychiczny jego dotyk był elektryzujący, ale nie dla mnie ta bajka. Rozkosz nie jest mi pisana, raz już tak było i urodziłam Pearl a potem ją straciłam. Nie mogę się nad sobą wiecznie użalać. Wstałam z zimnej posadzki i weszłam do łazienki gdzie napełniłam wannę i weszłam do ciepłej wody, która sięgała mi do szyi. Nareszcie mogłam się zrelaksować. A jak ja się relaksuję? Zadając sobie ból. Wsunęłam się pod taflę wody, zabrakło mi powietrza, ale ja dalej tam siedziałam już nawet nie mogłam się wynurzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz