czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 5

   Co prawda chłopcy nie raz zabraniali mi bez zapowiedzi opuszczać mojego pokoju, ale dzisiaj zrobię wyjątek nie jestem sześcioletnią smarkulą. Pchnęłam drzwi i moja prawa stopa pozostawiła odcisk na białej wykładzinie. Niepewnie przekręciłam głowę w prawą stronę, potem w lewą i znowu w prawą aż kiedy byłam pewna, że nikogo nie ma w całej swojej okazałości pojawiłam się w salonie.
- Zayn, stary słyszałem plotki o tym, że pewna dama mieszka tu bez zameldowania. - lekko zdenerwowany głos właściciela budynku wystarczająco mnie przestraszył bym spróbowała zawrócić.
- Nie mieszka tu nikt oprócz moich przyjaciół, których wcześniej już poznałeś. - odpowiedział spokojnie czarnowłosy, opierając się o framugę.
- Dla pewności się rozejrzę, jeżeli pozwolisz drogi przyjacielu? - zapytał Carther, zajrzał do przedpokoju.
- Jasne, Justin. - odparł ciemnooki, zaprosił gościa do środka.
Podczas gdy właściciel w miarę szybko przeszukiwał pokoje ja zastanawiałam się gdzie mogłabym się ukryć mnie i moje rzeczy. Ubrania mogą zostać na pewno jakoś je wytłumaczy, ale moja osoba powinna już dawno siedzieć pod biurkiem czy czymś w ten deseń. Jedyną kryjówką jaka przyszła mi na myśl była ekskluzywna sofa lub raczej fotel. Pod moją skrytką było piekielnie mało miejsca i tyle kurzu, szczurów. Gdy już myślałam, że tu nie zajrzy ujrzałam masywne buty któregoś z nich, ale obojętnie mi który obojga są razem.
- A tamte ubrania w sypialni? - zapytał podejrzliwie Justin, rozglądał się po pomieszczeniu.
- Harry znowu z którąś ze striptizerek pewnie spał, normalka. - Zayn kłamał jak z nut, aż nie mogłam w to uwierzyć.
- Rozumiem najwyraźniej plotki są tylko plotkami. - rzekł uśmiechnięty właściciel, potrząsnął dłonią przyjaciela i opuścił uradowany apartament.
Wyczołgałam się spod sofy, kawowe oczy znajomego przeszywały mnie na wylot, a ja spowrotem wróciłam do mojej kryjówki. Zamknęłam oczy modląc się by dał mi spokój jednak poczułam na nadgarstkach mocny uścisk, niedługo potem wylądowałam na podłodze przed Zaynem.
- Kurde mogłaś się wydać.
- Mogłam, ale tego nie zrobiłam.
- Od kiedy tu siedzisz?
- Od niedawna, usłyszałam twojego przyjaciela.
- Tak a pro po kiedy się ze sobą przespaliście?
- Z kim i kiedy?
- Z Harrym kiedykolwiek.
- Jeden raz się z nim przespałam, drugi raz próbował się ze mną przespać.
- Ty dziwko! - wrzasnął, a potem na moim policzku poczułam silną dłoń Zayna, którą oberwałam z liścia.
- Nie jestem dziwką, nie jestem twoją dziewczyną, nie jestem twoją przyjaciółką. - syknęłam z bólu, dotknęłam obolałego policzka, musiał być bardzo czerwony.
- Jesteś! - krzyknął, zamachnął się i chciał mnie po raz kolejny uderzyć, ale Harry był szybszy i mnie zasłonił.
- Zayn, opanuj się! Co ona ci zrobiła? - zapytał loczek i szybko tego pożałował, bo sam dostał po twarzy.
Do pokoju wparowali zdziwieni Louis, Niall i Liam gdy tylko przekroczyli próg drzwi dorwali się do Zayna i przytrzymali go w miejscu.
- Kurwa, co tu się dzieje?! - ryknął Louis, patrząc na mnie.
- Zdenerwował się o seks z Harrym. - wytłumaczyłam, wycierając łzy z policzków.
- Zayn co ty wyprawiasz?! - wrzasnął Niall, stanął po mojej stronie i wyprowadził mnie z salonu, Liam uczynił to z Harrym, a Louis z Zaynem.
Zapłakana usiadłam na łóżku, wyjęłam z torebki chusteczki i wytarłam nimi całą twarz licząc w to makijaż. Niall przyglądał mi się z zaciekawieniem aż sam zaczął krępującą rozmowę.
- A teraz spokojniej mi to opowiedz i ze szczegółami. - prosił blondyn o dziwo na jego twarzy gościł ogromny uśmiech, przez co mnie też udało mu się rozśmieszyć.
- Nie jest to taka poważna sprawa. - zaśmiałam się, dotknęłam policzka i natychmiast jęknęłam z bólu.
- Moje szczeniątko już ci przynoszę lodu. - odpowiedział niebieskooki i zniknął za drzwiami łazienki.
- Dziękuje. - odparłam gdy przy mnie pojawił się chłopak i przyłożył worek lodu do twarzy.
- Więc co się wydarzyło? - zapytał Niall, patrzył mi w oczy tak słodko tak błagalnie.
- Wyszłam z pokoju bez zapowiedzi - zaczęłam spokojnie - gdy usłyszałam głos właściciela hotelu jak mówi o niezameldowanej osobie. Chciałam się wycofać, ale nie mogłam więc schowałam się pod ekskluzywną sofą. Potem Justin nic nie znalazł więc opuścił apartament, wtedy wyszłam i Zayn mnie ochrzanił powiedział, że jestem dziwką. A ja mu odpowiedziałam, że nie jestem dziwką, ani jego dziewczyną, ani przyjaciółką. Wtedy mnie uderzył prosto w policzek, w środku znalazł się Harry bronił mnie, ale sam oberwał. Nie wiem od kogo dowiedział się, że uprawiałam seks z Hazzą.
- Boże co z niego za dupek. - mruknął blondyn, przytulił się do mnie mocno.
- Nie mów tak, on na pewno tego nie chciał. Z resztą a ja jestem dziwką z wszystkimi śpię puszczam się na prawo i lewo. - jęknęłam, ocierając łzy.
- Wcale nie uwierz mi Harry czy Zayn nie są lepsi. - pocieszał mnie niebieskooki, a potem złożył delikatny pocałunek na moich rozgrzanych wargach.
Przez moment dałam się ponieść chwili, ale potem dopiero do mnie dotarło, dlaczego tu jestem i jak im się odwdzięczam raniąc ich. Natychmiast odepchnęłam Nialla i spojrzałam tylko na niego pocieszająco.
- Nie chodzi o ciebie nie chcę was więcej ranić. - wytłumaczyłam i zamknęłam się w łazience.
Usłyszałam już tylko cichy szloch i trzaskanie drzwiami, wiedziałam, że tak też go zraniłam. Oparłam się o wannę i wyciągnęłam telefon, na szczęście istnieje mapa Google, zsynchronizowałam ją z połączeniem od Jerome i odnalazłam jego teraźniejszy adres, przynajmniej tak mi się wydaje. Według internetu mieszkał on w Californii od trzech tygodni, postanowiłam tam jechać nie odda mi Pearl chętnie to załatwię to siłą.

***
 
Bardzo krótki wyszedł, ale chcę wszystkie moje pomysły jak najbardziej rozciągnąć.
Dziękuje za komentarze i liczne odwiedziny oraz obserwatorów.
Może ogłoszę konkurs?
Więcej będzie w zakładce konkursy.

środa, 26 czerwca 2013

Współtwórstwo Elfiej Strefy

Witam kochani,

dzisiaj nie jest to żaden rozdział ani żadne pożegnanie (nie spodziewam się tego w najbliższym czasie!). Chciałabym poinformować tych tutaj oto czytelników, a w szczególności trzy obserwatorki, że zakładam jeszcze jednego bloga, którego chciałabym prowadzić...

... z nimi! Zamierzam założyć bloga w sposobie, że autorki będą odpowiadały na zadawane pytania przez czytelników (każde pytanie!). Każdy wpis dotyczący pytania będzie sformułowany tak, że znajdować się tam będą cztery odpowiedzi. Motyw przewodni to elfy, gdyż znają one odpowiedzi na pytania i dużo rzeczy przewidują.

Tak właśnie czekam teraz w komentarzu na potwierdzenie chęci współtworzenia "Elfiej Strefy!".

Rozdział 4

  Rano mój pokój pełen był brudnych ubrań i innych mieszkańców apartamentu brakowało tam jedynie Zayna. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozciągnęła zdrętwiałe ręce podczas mojego przebudzenia chłopcy zawzięcie o czymś cicho dyskutowali. Próbowałam wsłuchać się w słowa, ale nie mogłam niczego sensownego spleść w zdanie. Nagle do mnie podszedł loczek i usiadł po mojej prawej stronie niewyraźnie coś do siebie szepcąc.
- Mogę ci zaufać? - szepnął cicho do mojego ucha, gdy usłyszałam jego zachrypnięty głos przeszły mnie dreszcze, tylko dlaczego.
- Słucham? - zapytałam, udając, że nie słyszę a tak naprawdę bardzo dobrze słyszałam.
- Mogę ci zaufać? - powtórzył Harry, lekko ścisnął mnie za dłoń.
- Chyba tak. - mruknęłam, odwróciłam wzrok w stronę burzy loków.
- Proszę. - odpowiedział brunet i podał mi dzisiejszą gazetę.
Na pierwszej stronie widniał duży nagłówek "Sławna modelka Gwendolyn Chasecry pojawiła się wczoraj w klubie Curtiney Martin ze swoją córką! Czy według was jest to najgorsza matka sławy?" w jednej chwili myślałam, że uduszę tą jędzę. Do oczu napłynęły mi gorzkie łzy, które szybko potem znalazły się na wełnianej kołdrze. Zacisnęłam dłoń w pięść przez to na materiale pojawiły się ślady po moich długich paznokciach.
- Nie zrobisz nic głupiego? - zapytał Harry, wyrywał z moich rąk gazetę.
- Skąd wiesz, że miałabym coś zrobić? - zapytałam, przecież nikomu nie mówiłam kto jest moim byłym chłopakiem czy dzieckiem.
- Wiem, że to twoja rodzina. - mruknął chłopak, spojrzał mi w oczy.
- Skąd wiesz? - zapytałam, jeszcze raz przeczytałam nagłówek i uroniłam kilka łez.
- Sean mi powiedział. - odparł zielonooki, wydawał się taki zdenerwowany.
- Ines wiem, że to nie jest łatwe. - rzekł brunet, mocno ścisnął mnie za dłoń.
- Kurwa, skąd ty to możesz wiedzieć?! - wrzasnęłam, przerywając dyskusję pozostałych chłopaków.
- Nie mogę wiedzieć, mogę się tylko domyślać. - szepnął, chwycił gazetę, która niedługo potem wylądowała w koszu.
- Dziękuje. - spokojnie wypuściłam powietrze i uśmiechnęłam się do niego.
- Nie ma za co. - odpowiedział, a jego wargi złożyły namiętny pocałunek na moich.
Nasze języki tańczyły zawiły taniec miłości, nasza bliskość rozgrzewała mnie do czerwoności. Nagle w mojej głowie pojawiły się miliony wspomnień z tej nocy podczas, której zaszłam w ciążę z Pe. Oderwałam swoje wargi od jego i złapałam się za głowę, teraz miałam w głowie jedną myśl to na pewno był ON.
- Co się stało?
- Nic.
- Na pewno coś się stało.
- To TY.
- Ja?
- 5 marca 2011 klub "Lister Line" godzina 23:45 ciemnowłosa brunetka przy barze kamikadze.
- Agnes Marshal?
- Tak się wtedy nazywałam.
- Z tobą się przespałem?
- Tak, jakby.
Na mojej twarzy zagościł lekki rumieniec, na samą myśl, że on widział mnie nagą zakryłam się pościelą. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i przygwoździł mnie swoim ciałem do łóżka. Jego dłonie błądziły po mojej skórze, a usta oddawały delikatnie pocałunki po szyi, karku i ustach.
- Powtórka z rozrywki? - zapytał loczek, zdejmując szybko moją górną część bielizny.
- A jak ktoś nas zobaczy? - zakryłam piersi dłońmi.
- Gówno mnie to obchodzi, twój pokój ty rządzisz. - odpowiedział Harry, zdjął moje dłonie i zaczął całować mój brzuch.
Gdy zielonooki chciał zdejmować moje majtki ktoś zapukał do drzwi mocno i stanowczo, a ja natychmiast wczołgałam się pod kołdrę.
- Proszę! - wychrypiałam, szczelnie owinęłam się materiałem podczas gdy Hazza nerwowo zakładał ubrania.
W pomieszczeniu znalazł się Louis z tą samą gazetą, którą wcześniej miał brunet jak zobaczył przyjaciela półnago zasłonił oczy i błyskawicznie zaczął się śmiać. Zawstydzona wsunęłam się cała pod kołdrę i tylko nasłuchiwałam, najwyraźniej chłopcy nie myśleli, że ich faktycznie słychać.
- To ONA!
- Harry, kto?
- Dziewczyna z klubu co się z nią przespałem!
- Ines to Agnes?
- Tak.
- Nie rozumiem.
- No tak się wcześniej nazywała teraz też chcieliśmy to powtórzyć, ale ty wtargnąłeś.
- Nie wiedziałem, ale wiesz nie powinieneś tego robić.
- Dlaczego?
- A Zayn?
- Co z nim niby?
- Ty na prawdę jesteś taki ślepy?
- I co, że Ines mu się podoba niech chociaż raz ja będę miał dziewczynę a nie zawsze spór jest roztrzygnięty, że on wszystko dostaje.
- Tylko, że to nie zabawka tylko człowiek. Pamiętasz zostawiłeś ją po tamtej nocy, po tej nocy kiedy zrobiłeś jej dziecko!
- Nie wiedziałem, że ona jest w ciąży.
- A teraz jakbyś się zachował?
Dalej nie usłyszałam odpowiedzi Hazzy, pewnie zagłuszył ją trzask zamykanych drzwi, wtedy wychyliłam głowę i ujrzałam niepewny wzrok Louisa.
- Mógłbyś wyjść, chciałabym się ubrać. - mruknęłam, delikatnie się uśmiechając.
- Tak, przepraszam. - odparł i opuścił pomieszczenie.
Natomiast ja wygramoliłam się z pościeli i założyłam nowe ubrania, które wyciągnęłam spod sterty brudnych bluzek.

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 3

  Najwyraźniej wczoraj pisząc artykuły zasnęłam na łóżku Sean'a, gdyż obudziłam się w wygodnej białej pościeli. Obok mnie leżał chłopak o kawowych oczach i czarnych włosach, patrzył się na moją twarz i delikatnie przeczesywał dłonią włosy.
- Cześć ślicznotko. - odezwał się Zayn, patrząc prosto w moje oczy.
- Co ty tu robisz? - wyszeptałam, wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu.
- Szukałem cię, nie powiedziałaś nawet gdzie twój chłopak mieszka. - westchnął, prostując plecy i zalotnie się do mnie uśmiechając.
- Nie musisz tego wiedzieć. - syknęłam, wstając  z łóżka.
- Powinienem wiesz, bo właściciel hotelu przez przypadek może się dowiedzieć, że mieszka tu niezameldowana osoba. - odparł szczerząc się do mnie i patrząc wprost na telefon.
- Ty. - wycedziłam, spoglądając na telefon.
- Ja. - odpowiedział chowając komórkę do kieszeni jeansów.
- Co chcesz w zamian za milczenie? - zapytałam, unosząc brew.
- Zamieszkasz u mnie! - krzyknął uradowany, prosząc mnie błagalnie swoimi kawowymi oczami.
- Zastanowię się nad tą propozycją. - zaproponowałam, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Masz 39 sekund.
- Nie!
- 30.. tik, tak, tik, tak.
- Zgadzam się!
- Trzeba było tak od razu.
- Uwierz, że nie trzeba było.
Do pomieszczenia wtargnął Sean z mnóstwem zdjęć w prawej dłoni, jego wyraz twarzy nie zapowiadał raczej miłej konwersacji. Podszedł do mnie, sztucznie uśmiechnął się do Zayna i chwycił mnie za nadgarstek a następnie wyprowadził z pokoju. Jak przypuszczałam nie obejdzie się bez awantury i krzyków, co ten dupek tutaj robi i tego typu określeń.
- Zapytam łagodnie. Cholera jasna, Ines kurwa co on tam robi?! - wrzasnął "spokojnie" jak to powiedział.
- Obudziłam się, a on już tam był. - wytłumaczyłam, wzruszyłam ramionami.
- Kurde nie kłam. - powiedział, przycisnął mnie do ściany nie mogłam się wydostać.
Byłam przygwożdżona do ściany, całe moje ciało było obolałe, a Sean wypytywał a jego pytaniom nie było końca. Mówiłam mu to samo, ale on nie rozumiał tylko mocniej przyciskał do ściany, nigdy nie był aż tak natarczywy jak teraz. Niespodziewanie przyłożył dłoń do mojej szyi, delikatnie naciskał potem coraz mocniej aż odciął mi dopływ tlenu.
- Chcesz się zrelaksować?
Jego słowa rozbrzmiewały w mojej głowie, obraz lekko się rozmywał a ja traciłam świadomość. Tak relaksowałam się w sposób, który mnie zabijał sama potrafię to kontrolować jednak on nie zdaje sobie sprawy, że ja bym umarła. Właśnie umarła gdyby nie czarnowłosy, który przed sekundą wyszedł z apartamentu. Zobaczyłam tylko jak uderzył blondyna w nos, a tamten poleciał na koniec korytarza natomiast Zayn wziął mnie na ręce i tu film się urwał.
***
  Nareszcie do moich nozdrzy dostał się tlen, a ciężkie powieki wolno się podniosły wpuszczając do mojego umysłu obraz mulata i promieni słonecznych. Znajdowałam się w ekskluzywnym apartamencie nie przypominał on ani tego mojego poprzedniego ani tego Seana. Białe ściany przyozdobione były masą obrazów Zayna i jeszcze czterech chłopaków, zapewne reszty tego sławnego zespołu. Meble wykonane były z drewna a dywan z włochatego niedźwiedzia, biedne zwierzątko. 
- Nic ci nie jest?
- Gdzie ja jestem?
- W moim apartamencie.
- Ale co się stało?
- O mało co się nie udusiłaś.
- A moje rzeczy?
- Są tutaj.
Nagle do pokoju wkroczyło czterech chłopaków, od lewej uśmiechnięty blondyn, zielonooki lokowaty brunet, śmiejący się brunet i kolejny brunet. Kurde jak ja ich odróżnię? 
- Śpiąca królewna się obudziła? - zażartował lokowaty.
- Bardzo śmieszne. - skrzywiłam się podnosząc głowę do góry, bardzo bolała mnie szyja.
- Harry może byłbyś miły dla naszej współlokatorki? - zapytał Zayn podchodząc do autora żartu.
- Ale dlaczego ja tu będę mieszkać? - zapytałam. - No dlaczego?
- Bo nasz kochany Zaynuś się zakochał! - pisnął blondyn, usadowił się obok mnie.
- Nie ważne, jestem Ines Ledger. - przedstawiłam się, dotknęłam czerwonych śladów na szyi.
- Jam być król słodkości, Niall Horan. - odparł blondyn, dumnie pokazując swoje czipsy.
- Louis Tomlinson. - powiedział brunet w koszulce w paski.'
- Liam Payne. - odpowiedział drugi brunet.
- Harry Styles, wiesz ten od podrywu. - przedstawił się lokowaty, pstrykając palcami.
Zayn jakby skrępowany ich obecnością opuścił pokój, zostawiając mnie tam samą z tymi dzikusami. Od razu cała gromadka mnie osaczyła i zaczęła się dokładnie przyglądać mojej osobie.
- Jesteś dobrą kandydatką na dziewczynę Zayna? - zapytał podejrzliwie blondyn.
- Co?
- Dlaczego tu jesteś? - zapytał Liam, przyglądając się mojemu odzianiu.
- Szukam byłego chłopaka i mojej córki.
- Masz byłego chłopaka? Masz córkę?! - krzyknął przerażony Harry.
- Mój były odebrał mi ją ode mnie i zawiózł na koniec świata.
- A ty jesteś tu bo? - zapytał Louis.
- Próbuje ją odnaleźć.
Do apartamentu wszedł czarnowłosy w towarzystwie Seana, który o dziwo wyglądał bardzo blado z tą śliwą pod okiem. 
- Masz ją kurwa przeprosić. - wysyczał Zayn, wskazał mnie i popchnął Seana w moim kierunku.
Chłopcy nerwowo spoglądali to na siebie to na Zayna to na mnie, nie wiedząc jak powinni zareagować. W końcu Liam wstał i zaprowadził mulata na stronę.
- Sorry. - wyszeptał Sean, patrzył w podłogę.
- Głośniej. - odparł lekceważąco Harry, patrząc na swoje buty.
- Przepraszam, okej?! - wydarł się detektyw, wyszedł z pomieszczenia a pozostali członkowie zespołu wybuchli śmiechem.
- Może ja was tak uduszę. - rzekłam, wstałam z łóżka, wzięłam kosmetyczkę i zamknęłam się w łazience.

~~~
Przepraszam, że taki krótki, ale niestety ostatnio mam mało czasu 
Jestem mega super ekstra happy!
Dzięki trzem obserwatorkom jak znajdę czas to zrobię zakładki z ich blogami ;)

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 2

  Gdy się obudziłam leżałam w ekskluzywnej wannie, wypełnionej aż po brzegi natomiast obok mnie spał czarnowłosy chłopak. Spuściłam głowę i wbiłam wzrok w wodę oraz moje nagie ciało, chwileczkę ja nie miałam niczego na sobie, a on mnie reanimował? Nie do końca pamiętałam co się wczoraj stało, gdyż zawsze rano po moim relaksie mam kaca jak zazwyczaj ludzie po szalonych imprezach. Dzisiaj miałam tylko rozmazaną widoczność, odkąd Pearl została mi odebrana było to dla mnie praktycznie codziennością. Położyłam głowę na zimnym szkle i powoli zaczęłam się zsuwać do wody jednak nieznajomy wyciągnął moją głowę z powrotem na górę gdzie było powietrze. Zdezorientowana wodząc wzrokiem po pomieszczeniu natrafiłam na jego kawowe oczy, które z troską wpatrywały się w moje, moment z troską? Nie wiedziałam jak zareagować przypominam sobie wczoraj tylko namiętne sceny z nim, ale nic więcej. Mulat najwyraźniej czekał na jakąś reakcję, gdyż cały czas wpatrywał się we mnie nawet bez mrugnięć. Delikatnie przejechałam ręką po moich mokrych włosach w celu przypomnienia sobie minionego wieczoru, a może i nawet nocy.
- Nie martw się. - szepnął nieznajomy tuż koło mojego ucha, pewnie myślał, że doda mi to otuchy, ale najwidoczniej się mylił, bo nie dodało.
W odpowiedzi kiwnęłam lekko głową, chłopak przez chwilę patrzył się w wodę, nie on nie patrzył się w wodę on patrzył się na moje nagie ciało. Od razu skuliłam się w kłębek zahaczając brodą o kolana, musiałam wtedy wyglądać na bardzo zawstydzoną gdyż moje policzki oblał mocny rumieniec.
- Mógłbyś wyjść? - zapytałam cicho, osłaniając piersi włosami.
- Zayn. - odparł i opuścił łazienkę jeszcze raz tylko patrząc w moje oczy.
Dopiero teraz skojarzyłam, że on ma na imię Zayn kojarzy mi się trochę z takim sławnym zespołem. Gdy czarnowłosy zamknął za sobą drzwi uznałam, że mogę już wyjść. Tak też uczyniłam, szczelnie zawijając się nieskazitelnie czystym ręcznikiem i zakładając na nogi luźne baleriny, służące mi wówczas do chodzenia po apartamencie. W sypialni panował bałagan, rolety były zasłonięte nie przepuszczając promieni słońca ,a ubrania porozrzucane były po łóżku i podłodze. Jednym słowem
istny huragan musiał tutaj przejść podczas nocy, albo podczas wieczoru. Skierowałam się do wygodnej pościeli, po spędzeniu sporego czasu w wannie w dodatku na śnie można połamać sobie kręgosłup. Padłam na poduszki wygodnie się układając i po drodze gniotąc coś ostrego wręcz wżynającego się w plecy. Gdy wyjęłam rzekomy przedmiot z mojego ciała okazało się, że była to kolczasta róża z małym bilecikiem, który natychmiast otworzyłam dokładnie czytając jego zawartość. Dowiedziałam się jak przebiegł wczorajszy wieczór, podsumowując nie robiłam niczego nieodpowiedniego. Chciałam już zamknąć powieki i tym razem dobrze wykorzystać czas na sen lecz w kieszeni mojej sukienki wibrowała moja komórka. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer, jednak kliknęłam zieloną słuchawkę, nawiązałam połączenie.
- Ines co to ma znaczyć, że jesteś na pierwszych stronach gazet z tym gwiazdorem?! - z telefonu dobiegł głos wściekłego Jerome.
Pierwszy raz skontaktował się ze mną od prawie dwóch lat i to w takiej sprawie? Przecież ze mną zerwał, porwał moją córkę a teraz zarzuca mi, że nie mogę się z nikim spotykać. On nigdy nie dorósł i raczej prędko nie dorośnie, więc postanowiłam przygadać mu do rozumu. Kochałam go bardzo, jednak każdy ma swoje prawa nawet taka osoba jak ja, powinien to zrozumieć.
- Słuchaj, Jerome mam cię na razie dosyć zadzwoń jak będziesz się dobrze czuł. - rzekłam znudzonym tonem, pierwszy raz mu się sprzeciwiłam i jak widać poskutkowało, bo po prostu się rozłączył.
Rzuciłam wyłączoną komórkę w kąt i skupiłam się na odejściu w stronę krainy snów, ale znowu ktoś mi przerwał pukając do drzwi. Wstałam z łóżka i wolno podeszłam do drzwi, a w nich zastałam właściciela hotelu. Na jego twarzy malowała się złość, był cały czerwony a w dłoni trzymał skrawek papieru.
- Słucham? - odparłam zaspana, oparłam się o framugę czekając na wyjaśnienia tego najścia.
- Panno Ledger, ponieważ nie zapłaciła Pani za ostatni miesiąc oraz dostaliśmy donos na Pani temat musi się Pani wyprowadzić w ciągu trzech godzin. - rzedł mężczyzna, podając mi skrawek papieru, na którym był donos i zapisany rachunek.
Gdy chciałam odpowiedzieć właściciel wycofał się i zniknął za zakrętem korytarza, natomiast ja stałam tam nie ruszając się ani nie mrugając. Sprzeciwiłam się Jerome i teraz płacę za to karę,
dlaczego to przez niego zawsze muszę mieć kłopoty. Zmartwiona wróciłam do pomieszczenia, wyjęłam walizkę i wrzucałam wszystkie moje rzeczy do środka byle jak. Co chwila ocierałam kapiące łzy z policzków, aż wreszcie spakowana i ubrana opuściłam apartament z trzema walizkami. Gdy byłam już na parterze przysiadłam się do chłopczyka, który siedział z mamą na sofie w hallu. Wyjęłam telefon, pierwsza rzecz jaką zrobiłam to napisanie wiadomości ze skargą na Jerome, a druga zadzwonienie po taksówkę, która zawiezie mnie, nawet nie wiem gdzie może na lotnisko i wrócę do rodzinnego domu. Sms wysłany oby tylko odebrał go o odpowiedniej porze, bo nie mam ochoty wykłócać się z nim później.
- Hej co ty tu robisz z tymi walizkami? - dobiegł mnie znajomy głos, był to Zayn kierujący się ku mojej osobie.
- Nie ważne. - odburknęłam chowając bagaże za siebie.
- Ines, co jest? - zapytał, przysiadając się do mnie i odgarniając kosmyk moich brązowych włosów.
- Jestem dla ciebie Panią Ledger więc nie pozwalaj sobie na za dużo. - prychnęłam odpychając jego dłonie i odwracając się w przeciwną stronę.
- Próbuje ci pomóc a ty mnie odtrącasz. Co ci do cholery jasnej jest?! - warknął cicho, że tylko ja mogłam to usłyszeć.
- Urodziłam dziecko, a potem mi je brutalnie odebrano. Nie rozumiesz, że jestem tylko zwyczajną szmatą?! - zapytałam równie cicho co on.
- Na pewno nie jesteś. - wychrypiał, nie zwracając uwagi na przerażające fakty.
- Ty niczego nie wiesz, w ogóle wynoś się z tąd. - powiedziałam, zadzwoniłam po taksówkę i wyszłam przed hotel.
- Wyprowadzasz się? - ryknął prawie na całą ulicę.
- Oczywiście. - przewróciłam oczami wypatrując mój samochód.
- Zostań u mnie i moich przyjaciół. - zaproponował, położył swoje ręce na moje ramiona i spojrzał mi w oczy.
- To nie jest dobry pomysł. - odmówiłam, wychodząc trochę na ulicę.
- Ależ jest, moi przyjaciele się zgodzą! - uradowany zaczął ciągnąć mnie w stronę drzwi.
- Mój znajomy tu mieszka więc prędzej u niego zostanę. - odparłam, krzywo się uśmiechając.
- Ale będziesz mnie odwiedzała? - zapytał, łapiąc mnie za dłonie.
- Nie znamy się. - rzekłam zdejmując jego dłonie z moich.
- Ines, hej! - obok nas pojawił się Sean z gitarą w ręku, obiął mnie w pasie.
- Se, cześć! - odpowiedziałam przybliżając się do detektywa.
- Kto to? - zdezorientowany Zayn spojrzał niepewnie na mojego znajomego.
- Mój chłopak. - wypaliłam, dałam całusa Sean'owi.
- Sean. - wyszczerzył się detektyw, najwidoczniej było mu to na rękę.
- Zayn. - odparł mulat, uśmiechnął się i wrócił do hotelu.
- Sean, dziękuje. - szepnęłam mu do ucha i pocałowałam w policzek.
- Należy się w usta. - zachichotał, oddając mi gorącego buziaka prosto w usta.
- Dobra, a tak przy okazji mogę u ciebie zamieszkać na jakiś czas? - zapytałam niepewnie, wyciągając walizki.
- Jasne, tylko mam jedno łóżko, ale możemy materac pożyczyć. - odparł, ciągnąc moje bagaże z powrotem do środka.
- Jeszcze raz dziękuje jest to sytuacja podbramkowa. - rzekłam wdrapując się ponownie po schodach.
Sean mieszkał na drugim piętrze wraz ze swoją perską kotką, którą tak uwielbiałam w dziecięcych latach. Detektyw włożył klucz do zamka, a ja gwałtownie przekręciłam klamkę i wpadłam do środka. jego apartament był ładniejszy i większy od mojego z czego się nie dziwiłam, więcej ode mnie zarabiał. Moje walizki wylądowały na łóżku, a ja od razu weszłam do łazienki by poprawić fryzurę i makijaż. Chłopak zaskoczył mnie i złożył ciepły pocałunek na mojej szyi, ostatnio w ogóle nie byliśmy tak blisko. Dużo razy się już całowaliśmy, ale jeszcze nigdy nie byliśmy razem więc delikatnie wyswobodziłam się z tego uścisku. Uśmiechnęłam się po czym wyszłam z łazienki, nie wiem czy dam radę on mnie kocha, a ja nic do niego nie czuję. Zmęczona usiadłam na jego łóżku i zamknęłam oczy od razu w moim umyśle pojawił się obraz Pearl i Jerome. Właśnie miałam do niego zadzwonić w sprawie namierzenia go, choć mało prawdopodobne jest, że odbierze po tym całym incydencie. Jednak wzięłam do dłoni komórkę i wybrałam jego numer, trzy sygnały i jego głos w słuchawce tym razem opanowany.
- Słucham? - zapytał Jerome, nie zdając sobie sprawy kto dzwoni.
- Witam Jerome. - odpowiedziałam chytrze patrząc na wyświetlacz.
- Czego chcesz? - odparł głodno, nie tego się spodziewałam, spodziewałam się zakończenia połączenia.
- Chcę zobaczyć Pearl. - wychrypiałam i usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.
Tego się spodziewałam, oby tylko tyle czasu rozmowy wystarczyło do namierzenia go, a jeżeli nie? To będę musiała tu zostać, niestety z Sean'em Zayn'em i pracą. A właśnie jestem dziennikarką mam masę artykułów do napisania, powinnam zabrać się do roboty. Usiadłam na podłodze, wyjęłam laptopa Sean'a i wypisując pomysły na teksty do gazety w końcu zrobiło ich się strasznie dużo. Wybrałam tematy i zaczęłam pisać, wciągnęłam się więc nie zauważyłam kiedy do pomieszczenia wparował nagi Sean. Odruchowo zasłoniłam oczy.

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 1

  Minął już rok i dziewięć miesięcy odkąd odebrano mi Pearl. Jej malutkie dłonie już nigdy nie poczują mojej zimnej skóry, jej słodkie usta już nigdy nie złożą pocałunku na moim policzku. Co prawda na początku jej nie chciałam na myśl, że w tak młodym wieku miałabym dziecko przerażała mnie. Małe dzieciaczki są słodkie, ale ja mam szkołę i nikogo oprócz mnie do pomocy nie ma.
  Siedziałam zapłakana w hallu hotelu "LaBruchete" z wzrokiem wbitym w książkę telefoniczną. Połowa skórzanej kanapy zalana była moimi łzami, a chusteczki porozrzucane były dookoła. Był to drogi hotel więc została mi mi już zwrócona uwaga , jednak dla mnie ważniejsza była Pe. Musiałam wyglądać koszmarnie gdyż nie raz jakiś przechodzeń podchodził do mnie i pytał "Czy jest okej?" tylko, że gówno nic nie jest okej. Raz była to zamożna francuzka, drugi raz był to mały Włoch, zaś trzeci raz, który najbardziej pamiętam był to czarnowłosy mulat. Zatrzymał się przede mną i kucnął ścierając pojedyńczą łzę z policzka. Nic nie powiedział tylko delikatnie się uśmiechnął i uniósł prawą brew zabierając równocześnie książkę telefoniczną.
- Jerome Toler. - wybełkotałam ścierając rozmazany tusz.
Nieznajomy chwilę kartkował książkę, ja pewnie zrobiłabym tak samo jednak nie mogłam się w ogóle pozbierać bez mojej Pe życie nie było takie samo - było gorsze. Nagle na moich kolanach spoczywała książka z odpowiednią stroną i zakreślonym nazwiskiem - trafił bezbłędnie.
- Dzi..ęk...uj...e.. - wyjęczałam przepisując numer na komórkę.
- Następnym razem radziłbym nie zawracać sobie głowy takim idiotą. - odparł arogancko i skierował się ku drzwiom wyjściowym.
Niech szlak trafi mojego wybawcę niech go samochód przejedzie, albo kto z nożem go napadnie. Niby to on pokazał mi nowy numer Jer, ale bez chamstwa się nie obyło. Kurde, co ja gadam ja przeklinam mojego wybawcę chyba jestem już chora na rozum. Zapomniałam, że już dawno się połączyłam, w słuchawce rozbrzmiewał zdenerwowany głos mojego eks. Jego barwa dla mnie była taka kojąca i uspokajająca, gdybym mogła to bym do niego wróciła. Zastanawiałam się czy coś powiedzieć, jednak jeszcze nie teraz nie jestem gotowa by z nim rozmawiać. Rozłączyłam się i zapisałam numer, a książkę odniosłam do recepcji. Chwytając moją torbę skierowałam się w stronę schodów dzięki, którym potem znalazłam się na wyznaczonym piętrze. Ściany były tutaj naprawdę śliczne takie białe z namalowanymi kremowymi wzorami i portretami właścicieli. Mijałam kolejno drzwi pracowników, drzwi zamożnych ludzi aż natrafiłam na dział osób mało sławnych. Teraz powinno paść pytanie, dlaczego jestem w tym dziale? Otóż nadal pracuję jako popularna dziennikarka to, że muszę odzyskać córkę oznacza też to, że ja muszę się utrzymać. Włożyłam do zamek klucz i przekręciłam go równocześnie naciskając klamkę. Wnętrze apartamentu było posprzątane a na łóżku leżały listy od razu rzuciłam się na białą pościel i chwyciłam wiadomości. Czynsz, Jerome, rodzice, praca, hotel. Zaczęłam od czynszu według tej korespondencji jestem temu hotelowi winna 950 euro za ostatnie cztery dni. Potem Jerome wysłał mi kolejne pieniądze "za małą" właśnie za te pieniądze opłacałam apartament. Rodzice jak zwykle piszą co u mnie i znowu będzie ten sam list pod tytułem "Gówno!". Praca jestem winna magazynowi sporą sumkę artykułów i zdjęć z działu sportu, gwiazd i  newsów.  Inaczej mówiąc jestem zawalona pracą jeszcze Pearl. Powinnam zabrać się za robotę, jednak najpierw sprawdzę jeszcze ostatni list. Dowiedziałam się, że jest podobno organizowany bal przebierańców w sali konferencyjnej dzisiaj. Na pewno się wybiorę trochę zabawy dobrze mi zrobi. Wstałam powoli z łóżka i skierowałam się do łazienki gdzie poprawiłam detale w makijażu i założyłam swój strój. W lustrze moje odbicie prezentowało się zgrabnie i seksownie czyli tak jak chciałam wyglądać. Wiedziałam, że na tej imprezie będą same sławy więc też będą paparazzi zrobią mi kilka zdjęć, Jerome ujrzy je w gazecie i będzie zazdrosny. Kurde, co on myśli, że będę przez całe życie smutna i będę ryczeć? No może trochę, ale nie dzisiaj przynajmniej mam do niego numer telefonu to już postęp. Wyszłam z łazienki pawie gotowa została mi jeszcze maska zatem otworzyłam wielką szafę i znalazłam śliczną czerwoną. Okręciłam się według własnej osi i uznałam, że wyglądam wystarczająco pięknie. Ruszyłam w stronę drzwi zabierając po drodze torebkę. Korytarze były zapełnione elegancko wyglądającymi paniami w długich lub krótkich, kolorowych lub szarych sukienkach. Moje kąciki ust same powędrowały ku górze, wmieszałam się w tłum i dołączyłam do schodzących do sali konferencyjnej.  Sala konferencyjna wyglądała olśniewająco, czerwone ściany i biała podłoga nadawały pomieszczeniu elegancji. Natomiast na ścianie przy wejściu witały gości starodawne maski i wysoki brunet w obcisłym garniturze. Dokładnie rozejrzałam się po pokoju pierwszy raz byłam na takim przyjęciu, tak ekskluzywnym i drogim. Po ominięciu bruneta skierowałam się na środek sali by wszystko dokładnie obejrzeć jednak nie był to najlepszy pomysł gdyż od razu wpadłam w wir tańczących osób. Natrafiłam na starszą kobietę w różowej sukience do ziemi a potem wpadłam w ramiona czarnowłosego mulata. Dostałam De Ja Vu podobnego chłopaka widziałam dzisiaj w hallu, ale to nie może być ten tamten zachował się mile jednak potem arogancko. Moje rozmyślenia przerwał zmysłowy obrót i ponowne wylądowanie w ramionach nieznajomego. Tylko, że tym razem mogłam dostrzec jego kawowe tęczówki i śliczny uśmiech prawdopodobnie skierowany do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i skierowałam wzrok na zakochaną parę tańczącą obok nas. Wyglądali tak szczęśliwie jak ja wcześniej z Jerome. Nie mogę teraz o tym myśleć to nie pora. O! Paparazzi robią nam zdjęcie, kurde uśmiech, błysk w oczach i seksowna poza. Na szczęście zrobili to przeklęte zdjęcie i zniknęli w tłumie kiedy mulat delikatnie mnie do siebie przybliżył. Jego zapach perfum był taki sam jak Jerome. Nie wytrzymam wszystko jest takie same po prostu nie mogę być szczęśliwa. Chłopak chciał coś powiedzieć, jednak ja uroniłam łzę i szybkim krokiem opuściłam parkiet.  Zatrzymałam się dopiero przy małym stoliku z białym obrusem, na którym było jedzenie i picie. Bez wahania chwyciłam szklankę i wlałam sobie pączu. Zamoczyłam wargi w ciepłej cieczy i wolno wciągałam ją do gardła by się nie zakrztusić przy upuście emocji. Mój makijaż był delikatnie rozmazany jednak przez tą maskę nie było niczego widać więc nie musiałam zwracać na siebie uwagi. Chciałam opuścić to pomieszczenie, ale drogę zagrodził mi mój eks partner od tańca, na jego twarzy widać było zdziwienie i radość, że zapewne wreszcie mnie znalazł. Gdyby nie ta jego maska to chyba porwałabym go na parkiet i przy najbliższej okazji ucałowała. Teraz przypomniało mi się, że to był ten przystojniak z hallu więc przynajmniej wiedziałam jak on wygląda. Ale on chyba mnie nie poznał? Chwyciłam go za rękę i skierowałam się ku drzwiom nie protestował, chyba mu się nawet podobało. Na zewnątrz dotknęłam jego czarnej maski w celu rzucenia jej na podłogę i wpiciu się w jego kształtne usta lecz on miał inne zamiary. To on dotknął swoimi opuszkami palców mojej czerwonej maski, pewnie w takim samym celu. Jednak moja dłoń zdjęła jego z mojej twarzy, chłopak natychmiast posmutniał, a ja by go rozweselić po prostu zdjęłam jego maskę i ujrzałam te śliczne oczy. Gdy chciał zrobić to samo co ja, wycofałam się do tyłu i zaczęłam biec po schodach na górę. Jak się odwróciłam w przerwie od biegania ujrzałam jego gnającego za mną na sam szczyt. Ale za nim był ktoś jeszcze właściwie kilka ktosiów jeszcze. A byli to paparazzi, ale dlaczego gonili nas? Wsłuchałam się w ich krzyki i odróżniłam tylko pojedyncze słowa takie jak Zayn, One Direction, Stój, Odpowiedz. Dopiero teraz do mnie dotarło, że to nie był zwyczajny chłopak to był członek zespołu One Direction jak ja kurde mogłam go nie poznać, przecież on jest bardzo sławny no tak, ale ja nie oglądam telewizji ani nie czytam gazet. Momentalnie przyśpieszyłam tempa, ale poczułam silny uścisk na moim prawym barku. Gdy się odwróciłam ujrzałam nieznajomego znaczy znajomego, który tylko zaczął ciągnąć mnie przed siebie teraz oboje równo biegliśmy po najwyższym piętrze hotelu a za nami paparazzi. W końcu Zayn gwałtownie wciągnął mnie w ślepy zaułek, który prowadził na dach, nie wiedziałam co zamierza zrobić jednak coś przeszło mi przez myśl. Zostałam pociągnięta w stronę drabiny na dach, a potem tylko znalazłam się na zewnątrz. Granatowe niebo pełne było gwiazd, a ludzie na dole wydawali się tacy mali, widok na okolicę był nieziemski. Poczułam jego oddech na mojej szyi, zamknęłam tylko oczy i zatraciłam się w jego ciepłych wargach na moim karku. Całował mnie po szyi, po ustach i po twarzy, natomiast ja tylko patrzyłam na tę scenę i od czasu do czasu to ja składałam swoje pocałunki na jego wargach. Ocknęłam się dopiero po około godzinie, dostrzegłam, że jestem na dachu i całuję się z gwiazdą i jednocześnie nieznajomym, chwilę on nie wiedział kim jestem! Od razu odepchnęłam go od siebie i zeszłam po drabinie na ostatnie piętro po czym pobiegłam do mojego pokoju. Chyba mnie nie gonił, ponieważ w ogóle go nie słyszałam tylko jak zamykałam drzwi usłyszałam ciche kroki, ale to pewnie zwyczajni ludzie lub paparazzi. Zsunęłam się po framudze drzwi jednocześnie zdejmując maskę i szpilki, moje nogi lekko
spuchły a twarz była cała czerwona nie wspomnę już o szyi i karku jego dotyk był taki przyjemny lecz sprawiał mi także ból. Ból fizyczny nie psychiczny jego dotyk był elektryzujący, ale nie dla mnie ta bajka. Rozkosz nie jest mi pisana, raz już tak było i urodziłam Pearl a potem ją straciłam. Nie mogę się nad sobą wiecznie użalać. Wstałam z zimnej posadzki i weszłam do łazienki gdzie napełniłam wannę i weszłam do ciepłej wody, która sięgała mi do szyi. Nareszcie mogłam się zrelaksować. A jak ja się relaksuję? Zadając sobie ból. Wsunęłam się pod taflę wody, zabrakło mi powietrza, ale ja dalej tam siedziałam już nawet nie mogłam się wynurzyć.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Prolog

  Pamiętam jak do moich nozdrzy dostała się woń, którą obdarowany jest każdy noworodek natomiast w oczach zalśniło nagie ciałko pulchnej dziewczynki. Pearl. Tak miała na imię moja mała córeczka o nieskazitelnym uśmiechu i jasnych włoskach. Jej błękitne oczka wypełnione były radością i zaciekawieniem, a małe rączki trzymał brunet. Jerome. Tak miał na imię mój jak się później okazało były chłopak. Delikatnie skinęłam głową by weszli do środka bym mogła ją dotknąć. Miała takie malutkie pulchne dłonie i rumiane policzki. Dotykałam każdy centymetr jej ciała, poznawałam ją a ona poznawała mnie. Za każdym razem od nowa i delikatniej, robiąc to bez końca. Mogłabym spędzić tak całe moje życie nie jedząc ani nie pijąc tylko bawiąc się z nią jednak ona była zmęczona i znudzona więc pielęgniarka wyniosła ją ze szpitalnego pokoju. Wtedy poczułam się jakby ktoś wyjął mi cząstkę mnie, rozbiła ją na kawałki a potem posklejał i włożył ponownie. Minęła zaledwie godzina, a ja już nie mogłam się z nią rozstać. Z moich ust wydobył się cichy jęk.
- Zostań...

Obserwatorzy